Jędrna porcja przemyśleń

Dawno nie wzbogacałam internetu moimi przemyśleniami, a świat chyba nie może bez nich wytrzymać, bo pojawiły się klęski żywiołowe, takie jak tornado w Oklahomie czy gradobicie w Radomiu. Więc ratuję świat przed armageddonem i oto moje mądrości z krótką datą przydatności do spożycia:

1. Pierwszą rzeczą jest reportaż z UWAGA TVN Praca za 6zł/h mnie zabija , chodliwy temat, wielu z moich znajomych się z tym zmaga, bo część z nas ma słabo płatną pracę, część ma złą, niefajną pracę, a część ma słabo płatną i głupią pracę, nie wspominając nawet o tych, którzy wcale pracy nie mają, więc w sumie nie mają problemu ;) O co mi chodzi- obejrzyjcie reportaż, występująca w nim osoba ma (jak dla mnie) niezrozumiale wygórowane oczekiwania, a sama ma mało do zaoferowania. Dziewczyna nie ma studiów, zaczęła dwa kierunki, ale żadnego nie skończyła- too bad. Prawda, teraz każdy może mieć wyższe wykształcenie, dlatego właśnie każdy powinien je mieć (no chyba, że ma wykształcenie kierunkowe, zawodowe, co też jest formą wyższej kwalifikacji zawodowej, ale bez dyplomu magistra). A kim ona by chciała być?- Dziennikarką... Umarłam :D Kto teraz nie chce być dziennikarzem, o losie. Nie wiem, czego uczą na dziennikarstwie, ale żeby być dziennikarzem trzeba mieć jakiś temat opanowany, żeby o tym temacie pisać- historię, biologię, politykę, sztukę? Nie wystarczy mieć "lekkiego pióra", żeby prowadzić rubrykę SeX and The City w Gazecie Wyborczej (hmm, nie ma jeszcze takiej rubryki, może powinna powstać w Wysokich Obcasach).
Dziewoja chce wyjechać do Anglii i szukać pracy w BBC. Jej, no tak, zaraz ją przyjmą i zlecą jej temat - opisz przebieg działań zbrojnych na Bliskim Wschodzie... Ja bym w ogóle zlikwidowała połowę wydziałów humanistycznych, bo moim zdaniem uczelnie robią ludziom krzywdę, przyjmując ludzi na takie kierunki, po których nie ma pracy, bo jest za dużo absolwentów :( Walka pracodawców o studentów socjologii - niezłe ;)

2. Druga rzecz to słoneczny balkon obecny w internecie, czyli blog o miejskim ogrodnictwie na balkonach. Wiem, że w mieście jest mało zieleni, a ludzie czują taką atawistyczną chętkę, żeby sobie podłubać w ziemi, przy korzonkach, działek pracowniczych w mieście trochę jest, ale są zajęte przez emerytów, a poza tym plany są, żeby te RODy zlikwidować (nie wiem,o co dokładnie chodzi i trudno mi powiedzieć, co jest lepsze, ale centrum miasta to chyba jednak nie jest miejsce dla działkowiczów). Obejrzałam filmik, gdzie ta blogerka prezentuje swoje balkonowe królestwo i ... jękłam :/ wiem, że dopiero maj, ale te roślinki wyglądają, jakby umierały w bólach, takie małe, wątłe, sałatka wyciąga ręce... listki po ratunek, pomidorek ma drgawki przedśmiertne, no roślinny obóz koncentracyjny. Sama na działce hoduję rośliny, więc przykro mi było na to patrzeć, bo rośliny uprawiane w gruncie rosną o wiele, wiele lepiej :(
mój szpinaczek

Do uprawy na balkonie nadają się kwiatki, warzywa się źle czują w doniczkach. Przykro mi, ale tak jest. Jeszcze jakiś może mały ogródek ziołowy, ale na tym balkonie widzę ewidentnie pójście na ilość, wiele wiele gatunków roślin, pomidor, papryka, rukola, sałata, roszponka, stewia, marchewka (TAK, marchewka w doniczce), brakuje tylko jeszcze buraka i kukurydzy.
moje roślinki w maju 2012r

i te same roślinki miesiąc później- ta gigantka po prawej to rukola, niestety już przerosła i była fu.


Pewnie nie powinnam krytykować tego, co ktoś inny ma na balkonie i co mu sprawia radość, ale mi sprawia radość pisanie o tym, choć nie poszłam na dziennikarstwo :P

Komentarze

Popularne posty