W czasie suszy szosa sushi
Przez wiele lat żyłam w nieświadomości i egzotyczny smak sushi był mi obcy, aż do pewnego pięknego sierpniowego dnia w roku 2013, gdy z jakiejś okazji wybrałyśmy się z siostrą po pracy na sushi. Co prawda zamówiłyśmy jakieś kompromitująco małe porcje, po 3 kawałki czy coś takiego, nie wiedziałyśmy po co miseczka z sosem sojowym i popełnyłyśmy jeszcze kilka nietaktów, ale ogólnie nam się spodobało i zasmakowało nawet. Potem jeszcze raz czy dwa byłyśmy na sushi w lokalu, aż w końcu pojawił się pomysł zrobienia sushi samemu. Moje koleżanki już kilka razy same sushi robiły, więc technika płukania ryżu czy zwijania maki nie była im obca, a wczoraj wreszcie i mi się udało dotrzeć na sushi party. Jesteśmy przecież dobrze sytuowanymi (no powiedzmy) kobietami sukcesu (no powiedzmy), więc musimy zacząć jeść ekskluzywne potrawy i pić wysokogatunkowe alkohole. Co prawda Jacek Daniels na początku wali zjełczałym masłem, ale można się przyzwyczaić, przecież to tak samo, jak z piwem, też na początku nikomu nie smakuje :)
Dopiero teraz zauważyłam, że drewniana deska leży koło zapalonego palnika, ale całe szczęście nic się nie spaliło, nikt nie złamał nogi, choć Weronika próbowała. Tym razem miałyśmy sushi full wypas, bo udało się zdobyć wszystkie składniki -nikt nie nawalił z awokado twardym jak drewno, jak nie chwaląc się ja poprzednim razem. Miałyśmy dwa rodzaje ryby, surimi, awokado, ogórka, sałatę, marynowaną rzodkiew, marynowaną tykwę, no i oczywiście ryż do sushi i nori. W rytm przebojów "Crazy Little Party Girl" albo "Vivir mi Vida" ryż został wypłukany, przecedzony przez gazę, ugotowany, zaprawiony zaprawą, składniki zostały pokrojone, warzywa obrane i drinki zrobione.
Nadszedł czas na zawijanie sushi. Mógłby to być scenariusz nowego odcinka Klanu, np. "Pani Stasia w Kazachstanie spróbowałą sushi i chciała je zrobić na obiad na Sadybie, ale Jeremiaszek nie zgadza się na te azjatyckie wynalazki, woli kluski śląskie. Powiedział, że ma 3 garnitury i w żadnym sushi jeść nie będzie. Elżbieta zrobiła smutną minę, a potem wszyscy napili się czaju."
Małe sprytne rączki rozłożyły ryż na wodorostach, na to poszła obfita warstwa dodatków i powstało Grube Maki z Klubu u Władcy.
A tak nasze dzieło prezentowało się w całości, można było jeszcze przystroić tackę kwiataki i owocami, jak w Sushi Wola, ale my wolałyśmy już jeść :)
Śliczne tłuste grubiutkie sushi, najadłam się po uszy, zostało jeszcze masa kawałków na wynos, ostatnie czekają na swoją kolej w lodówce, a ja z jednej strony bardzo chętnie bym je zjadła, a z drugiej nie wiem, czy mój żołądek wytrzyma takie rozciąganie ;)
Przesłanie jest takie- chomik jest fajny i sushi jest fajne, łatwo je zrobić, wychodzi taniej, niż w lokalu (przynajmniej trochę taniej) i bardzo miło się je robi, bo to nie jest trudne. Rozmarzyłam się :) Jednak wzrosła nam stopa życiowa, bo na studiach tylko chlałyśmy piwo, nawet nie zawsze coś było do tego piwa jako przekąska. Może następnym razem już zrobimy jakieś trudniejsze sushi, na przykład california rolls ^^
Pozdrawiam i do zobaczenia
Dopiero teraz zauważyłam, że drewniana deska leży koło zapalonego palnika, ale całe szczęście nic się nie spaliło, nikt nie złamał nogi, choć Weronika próbowała. Tym razem miałyśmy sushi full wypas, bo udało się zdobyć wszystkie składniki -nikt nie nawalił z awokado twardym jak drewno, jak nie chwaląc się ja poprzednim razem. Miałyśmy dwa rodzaje ryby, surimi, awokado, ogórka, sałatę, marynowaną rzodkiew, marynowaną tykwę, no i oczywiście ryż do sushi i nori. W rytm przebojów "Crazy Little Party Girl" albo "Vivir mi Vida" ryż został wypłukany, przecedzony przez gazę, ugotowany, zaprawiony zaprawą, składniki zostały pokrojone, warzywa obrane i drinki zrobione.
whisky czuć myszami |
Małe sprytne rączki rozłożyły ryż na wodorostach, na to poszła obfita warstwa dodatków i powstało Grube Maki z Klubu u Władcy.
Trzeba przyznać, że prezentowało się całkiem nieźle, a po pokrojeniu jeszcze zyskało. Możliwe, że gdzieś po tym stole biegał chomik, ale nie znalazłyśmy żadnego czarnego sezamu w sushi, więc nie ma się czego obawiać.
Na początku się zastanawiałam, po co ta sałata, przecież sałata jako taka nie ma za bardzo jakiegoś smaku, ale jak patrzę na te końcówki rolek z wystającym listkiem sałaty, to już wiem, po co, bo to po prostu tak słodko wygląda :)
Śliczne tłuste grubiutkie sushi, najadłam się po uszy, zostało jeszcze masa kawałków na wynos, ostatnie czekają na swoją kolej w lodówce, a ja z jednej strony bardzo chętnie bym je zjadła, a z drugiej nie wiem, czy mój żołądek wytrzyma takie rozciąganie ;)
Przesłanie jest takie- chomik jest fajny i sushi jest fajne, łatwo je zrobić, wychodzi taniej, niż w lokalu (przynajmniej trochę taniej) i bardzo miło się je robi, bo to nie jest trudne. Rozmarzyłam się :) Jednak wzrosła nam stopa życiowa, bo na studiach tylko chlałyśmy piwo, nawet nie zawsze coś było do tego piwa jako przekąska. Może następnym razem już zrobimy jakieś trudniejsze sushi, na przykład california rolls ^^
Pozdrawiam i do zobaczenia
Komentarze
Lubię sushi, pewnego dnia zrobię je znowu i popiję sake jak Budda przykazał.
J.
Prześlij komentarz
Twoja opinia jest dla nas cenna i pomaga nam w samorozwoju.