Więc mówisz, że gdzie byłaś?

W Więcborku! Byłyśmy na wakacjach w Więcborku.
- A co jest tam ciekawego?
No właśnie ja też nie wiem ;)



Jest Pojezierze Krajeńskie, jest Jezioro Więcborskie (zdecydowanie czystsze od tych na Mazurach), jest daleko od Warszawy. Jest mało atrakcji, dość mało turystów, ale plaża jest i rowerki wodne też są :)
Można by się zastanawiać, czemu więc wylądowałyśmy w Więcborku. Był to efekt dość przypadkowego i niezsynchronizowanego szukania, którego głównym parametrem była możliwość przyjechania z psami.
Psy, czyli sprawcy całego zamieszania
Ja akurat nie posiadam psa, co czytelnicy tego bloga doskonale wiedzą, ale dwie nasze niezastąpione przyjaciółki mają psy i są nieodwołalnie z nimi związane. 

Wyjazd zaczął się pechowo, bo już dzień wcześniej miałam mały wielki kryzys z powodu koca plażowego. Tydzień wcześniej specjalnie zamówiłam z allegro koc plażowy, żeby się nie gnieść na jakimś ręczniku. Myślałam, że tydzień spokojnie starczy, żeby ten koc przyjechał, bo zazwyczaj przesyłki z all mam za dwa dni. Ale tym razem się pomyliłam. Czekałam i czekałam, przesyłka niby wysłana, ale kurier nie przywozi, wreszcie w piątek udało mi się skontaktować z firmą kurierską, gdzie się dowiedziałam, że przesyłka jest dopiero w magazynie i mogą ją dostarczyć najwcześniej w sobotę między 8 a 10, a my wyjeżdżałyśmy o 7.30... Potem jeszcze w sobotę kurier z tego FedExu (napiszę, jaka to firma, a co!) do mnie rano dzwonił i się pytał, czy może dostarczyć przesyłkę. Powiedziałam, że nie, bo mnie już nie ma w domu, na to on- to jakieś żarty są? No ku&wa jaja jak berety :[ Potem już ani razu się ze mną nie kontaktowali, a po powrocie dostałam maila, że paczka wróciła do nadawcy. Niech ją teraz sobie w du wsadzą, ale niech kasę oddadzą. Bardzo się zdenerwowałam tą sytuacją i w efekcie zapomniałam kilku rzeczy, między innymi kremu po opalaniu, który dostałam w SP na promocji :( 
No trudno, dzień wyjazdu! A tu pada. Jakoś się zapakowałyśmy do autka, a po drodze na autostradzie spotkało nas jakieś oberwanie chmury, które się ciągnęło od Warszawy do Kutna chyba. Potem spotkała nas płatna autostrada, czego nikt nie przewidział, ale jakoś udało nam się dojechać na miejsce, po drodze przez Gniezno i Szlak Piastowski, czy to było po drodze czy nie było. No i na jednej stacji benzynowej się naraziłyśmy babci klozetowej, bo chciałyśmy wyjść i nie zapłacić ;)
Największym problemem dnia pierwszego była awantura z właścicielką ośrodka, bo zaraz po przyjeździe zostawiłyśmy psy w domku i pojechałyśmy do Biedry po zakupy. Nie zdążyłam się dobrze zapoznać z promocjami i ofertą dnia, gdy do Wero zaczęła wydzwaniać właścicielka, że psy skaczą, szczekają i ogólnie apokalipsa. Weronika się robiła na przemian blada, czerwona i zła, szybko musiałyśmy wracać do ośrodka i nastąpiła awantura, w końcu to już nie wiedziałam, czy mamy się wynosić, czy się jakoś dogadamy, czy możemy zostać, czy nam każą płacić za jakieś istniejące czy raczej nieistniejące szkody...
- Ja pani tłumaczę...
- Ale ja pani tłumaczę
- Niech pani na mnie nie krzyczy
- Ale to pani na mnie krzyczy...
Całe szczęście jakoś udało się dojść do porozumienia (oczywiście ja nawet nie otworzyłam ust przy tej dyskusji, bo w sumie psy nie moje) i jakoś się dogadałyśmy, że psy nie będą same zostawać w domku i git majonez. Więc psy z nami chodziły na plażę
na rower wodny
na grilla
na spacer po mieście
Czasem chodziły, a czasem były noszone ;)
Czasem też pływały :)
Wakacje z psami na pewno są ciekawsze niż bez, ale trzeba brać pod uwagę, że nie wszędzie da się z psami wejść, nie wszystko da się zrobić, trzeba uważać na piwo, żeby nie wylały.

Więcbork to mała miejscowość, gdzie na małym cypelku między jeziorami stoi chyba z 10 ośrodków wypoczynkowych, dosłownie jeden na drugim.
Nasz ośrodek nazywał się Krajna i miał bardzo ładne domki, z aneksem kuchennym itd, bardzo zadbany teren (trochę aż za bardzo, gdy się jest z piesełami), jedynym minusem była bliskość miejscowej tancbudy, tak zwanego okrąglaka, gdzie kilka razy w tygodniu odbywały się tak zwane sztacheta party albo imprezy boksersko- taneczne. Jednego wieczoru było to karaoke, w Warszawie ludzie na karaoke śpiewają różne piosenki, ładniej czy gorzej, a tam śpiewali wyłącznie jakieś pieśni biesiadne no i hmm... śpiewali to za dużo powiedziane. Ale cóż- my z Wero wpychałyśmy sobie stopery aż do mózgu i dawało radę spać.
Miasto się prezentowało średnio, ludzie może i byli mili (jak zachwala folder), ale samochody potrafiły parkować na środku drogi, albo baba na rowerze wrzucała kierunkowskaz łapą, przejeżdżała sobie na drugą stronę jezdni i gadała tam z kumpelą, nie zważając na to, że trochę ruch tamuje.


Trochę się zestarzałyśmy, bo już nie było takich posiadówek jak w Sopocie, gdzie drin drin drin i wyprawa do Społem po De Luxe wiadomo co ;) Martini Bianco na dwa wieczory starczyło, no kto by wcześniej sobie coś takiego wyobrażał... ;) 
Wieści ze świata nie były zbyt optymistyczne, bo Niemcy wygrali Mundial, a potem Ruskie zestrzelili samolot i 7 osób się utopiło w szambie, a jak wracałyśmy to jeszcze był wypadek busa w Niemczech, więc jakaś masakra, ale cóż, wracać do domu trzeba. Wracać do koteczka. I do słowa na P, którego nawet wolę nie wymawiać. Czas się ogarnąć i pożegnać urlop, następny będzie... nie wiem, hmm może za rok.

Komentarze

Wredonika pisze…
To prawda absolutna a koc z netto tez dal rade!
Saril pisze…
Jak jechalyscie autem to nie mozna bylo przelozyc wyjazdu o godzine i zrobic w FedEx awantury, ze ma kurier byc o 8 w sobote?
Jaskra pisze…
teoretycznie można było, ale kierownica zarządziła, że wcześniej wyjeżdżamy, żeby korków nie było, a poza tym wtedy już Wero kupiła swój koc za 20 zł z Netto ;)
Anonimowy pisze…
kierowca nie wiedzial ze mamy czekac na koc, mozna bylo pozniej jechac tym bardziej ze zadzwonil ze przyjechal chwile po tym jakodjechalismy
Bukowina pisze…
Wiedziałam, że znam tą nazwę! Tak się składa, że mam w klasie koleżankę z Więcborka, zwaną kreatywnie Więcbork i jest to całkiem niedaleko od mojej Bydzi (czyli zdrobniale Bydgoszczy). Tak z 60 kilasów. Ale mówię wam, następnym razem walcie jak w dym do Bydzi, mają tam stanowczo lepsze tancbudy (nie żebym robiła reklamę własnego miasta :D) A jezioro w Więcborku podobno wysycha, serio.
Magda D. pisze…
Niby pipidówa, a i tak piekielnie zazdroszczę. Czysta woda, piach we włosach zamiast w nerkach, powietrze do oddychania, a jak psie kupy, to chociaż własne.
Jaskra pisze…
psie kupy sprzątałyśmy :) żeby przypadkiem nie wdepnąć
Agata Borowska pisze…
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

Popularne posty