Korfu cz.2- Eternal silence of the sea...

Słońce przypieka, morze błyszczy i faluje kusząco, jak w piosence o cykadach na Cykladach- Morze i niebo ostro lśni, dobrze mi tak, jak dobrze mi...  Zakładam płetwy, maskę i kaczym krokiem wchodzę tyłem do wody, żeby nie potknąć się na plaży. Woda jest ciepła i słona jak krew, błękitna i przejrzysta, widzę dno w miejscu, gdzie kończy się kamienista plaża i zaczyna jasna, piaszczysta płaszczyzna. Zanurzam się pod wodę i w uszy wciska mi się świdrująca morska cisza, gdzieś z oddali przebija się plusk i szum wody. Cały świat jest cichy, falujący i błękitny, tracę orientację, nie wiem, gdzie jest brzeg, widzę tylko przemykające co jakiś czas ryby.
 Czuję się zahipnotyzowana tym cichym, obcym światem, do którego mogę zajrzeć na kilka chwil. Pływam wzdłuż plaży, aż w końcu wypływam na brzeg. Przez chwilę nie mogę się podnieść, bo płetwy utrudniają ruchy i znów czuję ciężar swojego ciała, które wcześniej unosiło się swobodnie w morzu. Jestem jak syrena wyrzucona na ląd. Słońce wysusza sól na mojej skórze, czas zdjąć płetwy, wstać i pożegnać odwiecznie milczące morze.


Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda! Postanowiłyśmy wybrać się na wycieczkę do Sidari, więc stawiłyśmy się na przystanku, z którego miał odjechać autobus. Zeszłyśmy na dół naszej wioski, do głównej drogi, a tam ani autobusu, ani przystanku, jedyny punkt orientacyjny, jaki udało się nam znaleźć, to piekarnia, bo coś pachniało bułkami, a nasz gospodarz powiedział nam, że to koło piekarni. Rysunek poglądowy:

Przystanek jest tam, gdzie kółeczko, a rozkład jazdy pokazuje strzałka. To jest Grecja, to jest Logika! Niestety skasowałam zdjęcie rozkładu jazdy, ale autobus i tak nie pojawił się o żadnej wymienionej godzinie, przyjechał za późno (albo za wcześnie, jak kto uważa). Zapakowałyśmy się i ruszyłyśmy w podróż. Wszędzie rosną cyprysy, pomocnik kierowcy usadza ludzi jak sardynki w autokarze, piękne niebo, piękne morze, piękne widoki, autobus kiwa się to na lewo, to na prawo, wszędzie cyprysy, piękne no piękne (tak, powtórzę to jeszcze nieraz).

Zdjęcia są z google earth, bo niestety z środkowego siedzenia na tyle autokaru nie dało się za bardzo fotografować, a szkoda. Generalnie miałam wrażenie, że zaraz komuś pozdejmujemy kwiatki z parapetu.

Sidari nas nie zachwyciło, ale przynajmniej obejrzałyśmy całą północną część wyspy, jak to ładnie określiła Beata, "trawersując zbocza Pantokratora". Piękne widoki, piękne panoramy i ... wszędzie cyprysy!

http://tarasdragon.blogspot.com/







Komentarze

Kocia matka pisze…
Podoba mi się ta narracja i taka forma.
Jaskra pisze…
w następnej notce opiszę moją idealną, wymyśloną randkę :P albo i nie
Z tym opisem na poczatku to jednak przesadzilas, zbyt egzaltowany. Zwlaszcza woda slona jak krew, fujka.
Z tym opisem na poczatku to jednak przesadzilas, zbyt egzaltowany. Zwlaszcza woda slona jak krew, fujka.
Jaskra pisze…
no bo chcę być wielką pisarką

Popularne posty