Wszystkie kary na mnie idą

Pierwsza kara rozpoczęła się podczas pobytu na działce, gdy obudziłam się po kiepsko przespanej nocy na uroczym tapczaniku. Tapczaniki są dziełem mojej mamusi, która, jak zawsze, najpierw pół roku jęczała, że coś tam trzeba kupić, a potem nagle i zupełnie spontanicznie kupiła jakieś sklejkowo- dyktowe tapczany na bazarze (niee, Ikea to za daleko, jak my stamtąd dowieziemy) i od tego czasu jęczy, że są niewygodne. Cóż, życie, życie jest nowelą. Choć może biorąc pod uwagę, jak się zabieram do malowania pokoju, pewne cechy rodzinne są jednak rodzinne. Jednak zamieszczę zdjęcie, na jaki kolor bym chciała pomalować pokój.
Sypialnia w kolorach Sweet Memory, farby Dulux
No powiedzmy. Szkoda tylko, że mam meble w kolorze olchy, więc może trzeba byłoby przemyśleć, jaki inny kolor by do tego pasował. Dobra, kończę już tą dygresję.
Obudziłam się rano po nocy nieprzespanej na tym madejowym łożu (niestety bez żadnego Madeja, kimkolwiek miałby być), wzięłam z szafki telefon, a w tym momencie lewa ręka puściła telefon i z premedytacją walnęła mnie w twarz. Telefon spadający na twarz i atakująca ręka trochę mnie rozbudziły, więc podniosłam się z łóżka i zauważyłam, że lewa ręka się rusza, choć nią nie ruszam. Na początku wydawało mi się to śmieszne, ale po chwili stwierdziłam, że ogólnie to nie wiem, o co chodzi, mam chyba udar albo coś w tym stylu. Po kilku minutach udało mi się zacząć ruszać ręką, ale przypominało to sterowanie sondą wysłaną na Plutona- nic nie działało automatycznie, tylko musiałam świadomie wysyłać sygnał- ja do ręki, ja do ręki, czy mnie słyszysz, złap klamkę... itd. Okropne uczucie, całe szczęście powoli stopniowo zaczęło ustępować, ale jeszcze przez kilka godzin miałam rękę trochę obcą. Wniosek z tego taki, że w nocy ręka musiała mi bardzo zdrętwieć i takie były efekty.
Tego samego dnia wracałam do domu z działki (całe szczęście lewą ręką obsługuje się tylko kierunkowskaz, w sumie mało ważna rzecz w Warszawie, gdzie kierowcy lubią być tacy taaajemnnniczy, żeby nikt nie wiedział, gdzie jaśnie państwo jedzie), zjadłam wieczorem kanapeczkę i poszłam spać. W nocy śniło mi się, że zjadłam coś nieświeżego, obudziłam się i zgadnijcie co- to nie był sen, błeeeee. Niedobrze mi, brzuch mnie boli jak sto pięćdziesiąt, temperatura prawie 39 stopni, a w głowie mętne wspomnienie kanapeczki w pastellą jajeczną, która wcześniej spędziła x czasu poza lodówką i wracała w bagażniku samochodu.... Bueeeech. Całe szczęście stan nie wymagał interwencji sił boskich i zakończył się w miarę szybko, a tego samego dnia wieczorem nawet pani w Biedrze spytała się mnie o dowód, a potem się okazało, że byłam od niej o 4 lata starsza. Buahaha.
Trzecia kara nadeszła po tygodniu, gdy w pracy chciałam kotu podać tabletkę, oczywiście z taką miną- ohoho, co za problem, zaraz podam pani kotu tabletkę, proszę tylko patrzeć, hahaha, ta DAM! i wyjmuję z kociego pyska przegryzioną na pół tabletkę wraz z przegryzionym paznokciem. Na początku jeszcze nie bolało mnie tak strasznie, więc myślałam, że może nie będzie tak źle, ale potem BYŁO ŹLE. Niestety przez kolejne dwa dni dalej musiałam chodzić do pracy, więc profilaktycznie obandażowałam sobie cały palec, jakbym miała go co najmniej złamanego, ale i tak na świecie byłam tylko ja i mój palec, zatopieni w uniwersum bólu. Palec, palec, palec. Palec wielkości szafy, na drzewie rosną małe paluszki, za oknem latają paluszki, w telewizji paluszki, kierownica samochodu ma paluszki, cały  świat porośnięty palcami jak trawą. Palec tak spuchnięty, że myślałam, że eksploduje, boli na okrągło, od samego patrzenia, w nocy sen o tym, że sobie odcinam ten palec i komuś oddaję do wyleczenia, bo niby czemu ja muszę się z tym palcem męczyć? Na podstawie mojego palca mogłam dokładnie prześledzić rozwój zapalenia, bo po dwóch dniach rozmiażdżona tkanka mojego palca przeszłą z fazy tumor rubor calor dolor do fazy ubi pus ibi evacua, czyli mówiąc po polsku, po prostu pod paznokciem zebrała się ropa, którą bez żadnych problemów udało się bezboleśnie usunąć. Skutkiem ubocznym niestety było to, że paznokieć nie trzyma się za dobrze ropy, a już tym bardziej tego, co zostaje po usunięciu ropy, więc od tamtej pory, czyli dokładnie od 3 tygodni, mój paznokieć trochę lewituje, a ja modlę się, żeby szybko odrósł. Oczywiście brałam antybiotyk doustnie, moczyłam w sodzie i w rivanolu, tylko aloesu sobie nie przyłożyłam, bo z bolącym palcem nie chciałam jeszcze majstrować przy obcinaniu liści aloesu, bo to by się skończyło poważniejszymi uszkodzeniami.
I czemu te wszystkie kary na mnie ido? Bo jestem kobietą, która nienawidzi ludzi! Tak!

Komentarze

Najlepszy blog satyryczny wg tygodnika Newsweek w gminie Pokwik Wielki.
Dominika pisze…
Uwielbiam Cię! :D

Popularne posty