Nieszczęścia chodzą parami

Zaczęło się od grypy żołądkowej, która mnie zaatakowała, gdy na dodatek byłam w pracy. Spędziłam kilka godzin przewieszona nad koszem na śmieci, wróciłam do domu taryfą, modląc się tylko, żeby się w taksówce nie porzygać, a potem trzy dni zalegałam w domu, nie mogąc prawie ruszyć ręką ani nogą.
Potem miałam tydzień zaplanowanego urlopu, więc całe szczęście pozytywnie sobie wypoczęłam, dostałam zamówiony aparat, odbyła się impreza urodzinowa i nie było nawet tak źle.
Niestety przedwczoraj musiało się zdarzyć kolejne nieszczęście i miałyśmy z Bożenką stłuczkę samochodem. Wyjątkowo głupio i kretyńsko wieczorem śpieszyło mi się do domu, szyba mi zaparowała i po przejechaniu 50 metrów zaparkowałam w jakimś innym samochodzie, stojącym na poboczu. Teraz będą niższe zniżki, samochód w warsztacie, mój nos jak kartofel, bo nie miałam airbaga, jest mi bardzo źle i smutno, bo to wszystko moja wina :( Wracałyśmy do domu lawetą, ja obok kierowcy, a Bożenka w kontenerku w samochodzie na lawecie, bo by się już w środku nie zmieściła. Bożenka już się przebrała w więzienny uniform, na wypadek, gdyby nas zapuszkowali.
I tak to jest, już się ucieszyłam, że mam prawo jazdy od roku i nie miałam żadnej stłuczki, aż tu się musiało takie coś wydarzyć :(
Całe dnie ciemno, cały czas jestem jakaś podziębiona, czas mija i w sumie co z tego. Same izdy pizdy i tępe dzidy, ot co.
Jeszcze ostatnio zdenerwowała mnie znajoma z gatunku "odzywam się tylko wtedy, gdy coś chcę", która chciała, żebym uśpiła jej psa. Dobrze, psa już trzeba uśpić, tylko czemu mam to robić ja? Poczułam, że to takie wysługiwanie się mną, że to przekracza moje granice, zwłaszcza, że miałabym do niej jechać do domu, więc no nie. Mam same złe doświadczenia z leczenia zwierzaków znajomych, mogłabym całą epopeję na ten temat napisać, że najpierw proszą o radę, potem robią co innego, a wszystko się sprowadza do tego, że by chcieli ode mnie dostać leki bez oglądania zwierzaka i bez wizyty w lecznicy, więc w sumie nie traktują mnie jak lekarza, tylko jak pachołka do spełniania ich żądań. Ostatnio zaczęło mnie to denerwować i zaczęłam odmawiać, znajomej od uśpienia psa też odmówiłam, choć nawet próbowała stosować jakiś szantaż emocjonalny (ona wierzy, ze tylko ja nie skrzywdzę jej psa). A co jest najgorsze? Ano to, że jeśli się odmówi, to człowiek i tak się czuje jak ostatnia świnia. Więc tak czy siak człowiek się czuje źle, obojętnie, co by nie zrobił. Zło, zło, totalne zło.

Komentarze

Heart Chakra pisze…
Oj nie zazdroszczę znajomych :/ Ja z kolei przeszłam chwilę grozy - bo dwa ukochany psy, moich bliskich znajomych jeszcze podłapały babesię. Na szczęście już następnego dnia po podaniu imizolu czuły się lepiej, ale ja swoje odchorowałam stresując się, żeby nic im się nie stało. Ech, najgorzej jest leczyć rodzinę i znajomych.

A co do stłuczki - moje auto straciło tylną lampę. I to nie z mojej winy, a z winy małża (jakby swoim nie mógł:P). Lampa wstawiona, bok wgnieciony, a nikt mi nie wierzy, że to ślubny wjechał w latarnię, nie ja :P Ludzie wchodząc do gabinetu pytają co mi się w auto stało, jak mówię prawdę, to tylko uśmiechają się powątpiewająco. Gdzie sprawiedliwość, pytam się?
Anonimowy pisze…
Ale jak nie skrzywdzić psa jak go się usypia ? Znajomi tacy są, i rodzina - wiesz jak ja na tym wychodzę. A jak ja się czułam jak przywalilam w dom? Podobnie ale przeszło jak każdy taki moralny brud na sumieniu.
Kocia matka pisze…
Eee...
oj Iwo a jak ja po miesiącu pracy w garaż służbowym autem wjechałam? Zdarza się. I mandat za prędkość to też niczym zniżki. Nie smutaj.

Popularne posty