Nowy kot- opieka nad kociakiem
Nie miałam o czym pisać, ale stało się! Dwa dni temu w zasadzie nieoczekiwanie w moim domu pojawiła się nowa forma życia, która wygląda mniej więcej tak:
Zawsze się zarzekałam, że NIE, ja nie jestem z tych ludzi, którzy sobie znoszą do domu kulawe jaszczurki czy inne rozdeptane ślimaki czy koty bez oka, że ja nie będę sobie robić z domu schroniska. Kojarzyło mi się to z postami na forum miau, gdzie babki pisały- rano z domu nie wyjdę, bo Mruczek ma rano kroplówkę, a w południe to muszę karmić Kicię, a po południu mam wizytę w lecznicy umówioną i kto mnie zawiezie, bo się sama autobusem nie zabiorę z 3 kontenerkami... Albo- w głowie mi śpi Łatka, a w nogach Plamka, więc ja w sumie powinnam iść spać na kanapę, ale nie mogę, bo Dyzio mi leży na brzuchu. Więc nie, miałam nie brać ani się nie litować, ale szkoda było mi tego szkraba, że będzie siedzieć w szpitalu pełnym zarazków, więc pomyślałam sobie, jadąc do pracy, że jak jeszcze będzie u nas w lecznicy, to ją zabieram! I co? Pech chciał, że jeszcze była ;)
I tak oto w domu pojawił się Koteceu płci żeńskiej, lat zero, miesięcy zero, tygodni trzy, 250g żywej masy. Pochodzenie- nieznane, rodzice NN, znaleziona gdzieś, prawdopodobnie koło wytwórni kotów do reklam Whiskasa, sądząc po umaszczeniu ;)
Normalnie małymi kociakami zajmuje się matka, więc opieka nad takim szkrabem ogranicza się do karmienia matki i pilnowania, żeby się przedszkole nigdzie nie rozlazło, ale w tym przypadku muszę sama zamienić się w kocią mamę. Jak widać, kocia już ma otwarte oczy i sama chodzi krokiem kaczki, więc odchowanie jej nie będzie takie trudne (taką mam nadzieję) jak nowonarodzonego oseska. Spotkałam się z opinią, że odchowanie bez matki nowonarodzonego kociaka jest wręcz niemożliwe i nawet w to wierzę.
W co musimy się uzbroić:
Zestaw podstawowy, czyli stołówka i toaleta. Stołówka to mleko w proszku i butla ze smoczkiem. Jest kilka rodzajów kociego mleka na rynku, ja akurat mam takie, do opakowania jest dołączona od razu butelka ze smoczkiem Trixie, ale gdyby ktoś chciał kupić butelkę do odchowania kocich maluchów, to sama butelka ze smoczkami i wyciorkiem kosztuje około 8zł.
Drugą ważną rzeczą jest higiena, czyli wymienne podkłady. Może być zwykłą lignina, pielucha tetrowa, wszystko jedno, ja stwierdziłam, że podkłady do przewijania z Rossmanna się mi najlepiej sprawdzą. Mamy już umeblowanie, to gdzie kociak zamieszka?
Kociak potrzebuje miejsca, skąd 1) sam nie wyjdzie ani nie wypadnie, 2) łatwo będzie go wkładać i wyjmować, 3) będzie można zachować higienę, 4) będzie ciepło. Czyli oczywiście karton, ulubione mieszkanie bezdomnych najlepiej spełnia te wszystkie funkcje ;) ale spokojnie może to też być coś takiego KLIK. Tylko trzeba nie zamykać, jak kot jest w środku ;)
Zawsze się zarzekałam, że NIE, ja nie jestem z tych ludzi, którzy sobie znoszą do domu kulawe jaszczurki czy inne rozdeptane ślimaki czy koty bez oka, że ja nie będę sobie robić z domu schroniska. Kojarzyło mi się to z postami na forum miau, gdzie babki pisały- rano z domu nie wyjdę, bo Mruczek ma rano kroplówkę, a w południe to muszę karmić Kicię, a po południu mam wizytę w lecznicy umówioną i kto mnie zawiezie, bo się sama autobusem nie zabiorę z 3 kontenerkami... Albo- w głowie mi śpi Łatka, a w nogach Plamka, więc ja w sumie powinnam iść spać na kanapę, ale nie mogę, bo Dyzio mi leży na brzuchu. Więc nie, miałam nie brać ani się nie litować, ale szkoda było mi tego szkraba, że będzie siedzieć w szpitalu pełnym zarazków, więc pomyślałam sobie, jadąc do pracy, że jak jeszcze będzie u nas w lecznicy, to ją zabieram! I co? Pech chciał, że jeszcze była ;)
I tak oto w domu pojawił się Koteceu płci żeńskiej, lat zero, miesięcy zero, tygodni trzy, 250g żywej masy. Pochodzenie- nieznane, rodzice NN, znaleziona gdzieś, prawdopodobnie koło wytwórni kotów do reklam Whiskasa, sądząc po umaszczeniu ;)
Normalnie małymi kociakami zajmuje się matka, więc opieka nad takim szkrabem ogranicza się do karmienia matki i pilnowania, żeby się przedszkole nigdzie nie rozlazło, ale w tym przypadku muszę sama zamienić się w kocią mamę. Jak widać, kocia już ma otwarte oczy i sama chodzi krokiem kaczki, więc odchowanie jej nie będzie takie trudne (taką mam nadzieję) jak nowonarodzonego oseska. Spotkałam się z opinią, że odchowanie bez matki nowonarodzonego kociaka jest wręcz niemożliwe i nawet w to wierzę.
W co musimy się uzbroić:
Zestaw podstawowy, czyli stołówka i toaleta. Stołówka to mleko w proszku i butla ze smoczkiem. Jest kilka rodzajów kociego mleka na rynku, ja akurat mam takie, do opakowania jest dołączona od razu butelka ze smoczkiem Trixie, ale gdyby ktoś chciał kupić butelkę do odchowania kocich maluchów, to sama butelka ze smoczkami i wyciorkiem kosztuje około 8zł.
Drugą ważną rzeczą jest higiena, czyli wymienne podkłady. Może być zwykłą lignina, pielucha tetrowa, wszystko jedno, ja stwierdziłam, że podkłady do przewijania z Rossmanna się mi najlepiej sprawdzą. Mamy już umeblowanie, to gdzie kociak zamieszka?
koci Karton full wypas, z elaktrycznością |
Mogłabym zrobić recenzję kocich mlek, butelek do karmienia kotów, kociej karmy dla niemowląt i tak dalej, ale nie chce mi się na to wydawać kasy, a poza tym zmiana diety u takiego malucha nie jest wskazana. Po każdym karmieniu masujemy brzuszek i pjupę, żeby kotek się załatwił, ale czasem też radzi sobie z tym sama, zazwyczaj w mało odpowiednim momencie ;)
Kabel jest, bo kociak musi mieć ciepło, czapka z Karpacza to zastępcza matka, bo ma polarek w środku i obywatelka się do niego przysysa, szukając chyba sutka ;) Jak się ją włoży do czapeczki, to od razu zaczyna mruczeć.
Jeśli chodzi o karmienie, to karmi się często, małymi porcjami po 5- 10 ml, z moich obserwacji wynika, że kocia ssie bardzo łapczywie, aż jej się uszy trzęsą, ale krótko, więc po prostu trzeba jej dawać butlę częściej. Mleko można potem podgrzewać, stosując podstawowe zasady higieny, czyli butelkę umyć przed ponownym napełnieniem. Był kiedyś taki odcinek dr Quinn (to był sajebisty serial), kiedy dzieci umierały, bo miały butelki ze smoczkiem i z rurką, rurki się nie dało w środku umyć i kaplica.
Zastanawiam się, czy sobie nie zorganizować klatki wystawowej na tą obywatelkę, bo jak kociak podrośnie, to jest w 5 miejscach na raz, ale na razie mam jeszcze ze dwa tygodnie spokoju.
Mam jeszcze kota rezydenta, który na razie nie chce się pogodzić z rzeczywistością, że nie jest od teraz jedynym kotem na świecie, ale to już chyba temat na inną notkę.
Jakie są dalsze plany? Wmawiam sobie, że ona tu nie zostanie, że potem pójdzie do adopcji, ale chyba sama w to nie wierzę ;)
Komentarze
I jak tam już wyrosła na tygrysa?
Prześlij komentarz
Twoja opinia jest dla nas cenna i pomaga nam w samorozwoju.