Będę klepać biedę

W sumie było to oczywiste, ale jakoś nie do końca do mnie docierało. Mam nadzieję, że do czasu, kiedy bieda zacznie mi doskwierać, Państwo Polskie wymyśli jakiś sensowny system zapomogi socjalnej, który uchroni mnie przed życiem pod mostem jako odrażająca, nieumyta, bezzębna kreatura z odrostami, niezdejmująca kaloszy przez pół roku, żeby nie ukradli. Ale nie będą to kalosze Huntera, o niee.
Dziś przyszło do mnie pismo z ZUSu, podsumowujące moje osiągnięcia w dziedzinie płatności składek na ubezpieczenie społeczne. Co miesiąc odprowadzam składkę na ZUS w wysokości 160zł, z czego w piśmie napisano, że składki na ubezpieczenie emerytalne zaksięgowane na moim koncie to 61 zł miesięcznie. Już nawet nie będę pisać, jakie żałosne sumy z tego wychodzą, powiedzmy ogólnie, że po 3 latach od ukończenia studiów na koncie emerytalnym mam sumę jednej emerytury- na jeden miesiąc. Ogólnie myślenie o starości mnie dołuje, a takie informacje doprowadzają mnie na skraj depresji. W ogóle po co robić cokolwiek?
Jeśli jeszcze wczoraj bym wiedziała, jak te sprawy się przedstawiają, to bym nie szalała na tygodniu azjatyckim w Lidlu, kupując chlebek Naan i ryż do sushi. Och, chlebku Naan za 4 zł, pogrzebiesz mnie ekonomicznie, za 4 zł bym kupiła 25 bułek kajzerek!
Smutne moje myśli kłębią się dookoła przeszkód socjo- ekonomicznych, z którymi borykają się osoby bez partnera. W tej chwili brutalnie myślę sobie, że na dłuższą metę partner jest potrzebny do zapewnienia większej stabilizacji ekonomicznej. Jak to było w reklamie jakiegoś suplementu diety- łatwiej, gdy ma się oparcie z dwóch stron, mówiła Krystyna Czubówna. Na przykład- gdy partner dużo zarabia, to partner nr 2 może zarabiać mniej i np. wychowywać dziecko. A jeśli partner nr 2 by wychowywał dziecko sam, to by już wydeptał ścieżkę do MOPSu i wiedział z dokładnością do tysięcznych części grosza, gdzie na bazarku są najtańsze bułki itd.
Dziś sama taszczyłam z samochodu dwie zgrzewki wody i moje wysiłki były godne co najmniej Oskara, a jeśli nie, to Złotej Maliny. Zakupy silnej i niezależnej kobiety- dwie zgrzewki wody, pół melona i kocia zabawka typu kula- smakula (pani w sklepie mnie poprawiła, że to się nazywa snack- ball). Minął mnie sąsiad, nonszalancko niosąci w jednej ręce 10 zgrzewek wody, wsiadłam po nim do windy, co odgadłam z tego, że owionął mnie duszący obłok męskich perfum, nie do pomylenia z niczym innym. Jeszcze tylko przestawić samochód bez klimatyzacji i można wrócić do oglądania Wspaniałego Stulecia. Kurtyna.

Komentarze

Popularne posty