Lutowe zakupy kosmetyczne

Są różne rzeczy, które mogę zrobić dla ratowania swojej młodości. Niektóre rzeczy przychodzą mi z łatwością- np. nakładanie kremu na dzień i na noc, demakijaż, stosowanie filtra też zwykle odhaczam w okresie ciepłym. Niektóre rzeczy przychodzą mi z nieukrywanym bólem, jak na przykład rozszerzenie mojej pielęgnacji o produkty, za które wolę płacić z zamkniętymi oczami, a które są wielce polecane, jak na przykład niżej zawarty krem, albo inne kremy z kwasami, z innymi cudami. Są oczywiście też rzeczy, których nawet dla swojej urody nie zrobię za żadne skarby, takie jak zmiana trybu życia z siedząco- leżącego na bardziej aktywny, albo chodzenie do kosmetyczki. No może to ostatnie prędzej.
Oto moje lutowe nabytki, których łączny koszt przekroczył niestety cenę Zygmunta Starego, ale co poradzić, jaram się tym jak flota Stannisa. Serio, szukałam jakiegoś błyskotliwego porównania, coś w stylu "wyglądało to jak Drezno w '45", więc wpisałam w google "jaram się jak..." i to mi wyskoczyło na pierwszym miejscu. No ale chyba wszyscy wiedzą, jak jarała się flota Stannisa. Czy ktoś nie oglądał Gry o Tron?
Pierwsza rzecz od lewej to balsam do ciała z masłem shea z Organique o zapachu mlecznym, jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku, tylko już po zakupie pomyślałam sobie, że może mądrzej byłoby kupić sobie ze dwa opakowania w różnych zapachach. Miałam już ten balsam w oryginalnym opakowaniu, a teraz kupiłam na wagę, który jest tańszy o jakieś 8zł na 200g, tylko nie ma opakowania z nalepką. Wygląda trochę jak smalec, c'nie?
Na środeczku leży szminka Rimmel Airy Fairy, czyli prawdziwy niezawodnik dla osoby, która boi się eksperymentować ze szminkami. Kolor naturalnych ust, różowy, niezbyt ciemny. Kupiłam niedawno też szminkę z Golden Rose z polecanej serii Velvet Matte, ale w ciemnym kolorze mam cały czas wrażenie, że moje usta nie są symetryczne, a poza tym trzeba ją nakładać pędzelkiem. Oprócz tego nic nie mogę jej zarzucić, ale chyba jednak ciemne szminki nie są dla mnie. Na innych to ładnie wygląda, ale ja czuję się w tym jak pokraka.
No i na koniec mój najnowszy zakup, czyli krem z retinolem. Jest zima, a więc jeszcze można odmłodzić swoją gębę za pomocą tego oto retinolu. Plusem retinolu jest to, że bezsprzecznie i niewątpliwie poprawia stan pyska, spłyca zmarszczki, redukuje przebarwienia. Minusem za to jest podrażnianie skóry, więc pewnie będę jeszcze na noc smarować twarz smalcowatym balsamem albo jakimś innym mazidłem.

Komentarze

Kocia matka pisze…
Ja nie oglądałam Gry o tron. :)
Kocia matka pisze…
Ja nie oglądałam Gry o tron. :)

Popularne posty