Dalsza część pokarmów ze Szwecji
I cóż, że ze Szwecji?

Zacznę od napitków. Picie w Szwecji jest bardzo drogie, aż strach pomyśleć, co muszą robić szwedzcy alkoholicy- fińscy mają łatwiej, bo można promem do Tallina do AlkoBiedronki. Przynajmniej, jak się mieszka w Helsinkach. Czy jakoś tak...
Pierwszym napitkiem jest cydr za 60 SEK (tak!), ale cenę może usprawiedliwiać miejsce, gdze go piłyśmy, a mianowicie były to ławeczki nad morzem na Sodermalm, koło hotelu Hilton. Z ławeczek roztaczał się absolutnie bezcenny widok na zachód słońca i w sumie mogłabym nawet pić wodę za 60 SEK, żeby taki widok móc podziwiać. No dobra, mogłabym go też podziwiać o suchym pysku, ale wiadomo, o co chodzi...
Można rozerwać sobie gębę ze szczęścia, czyż nie?
Piwo Falcon, czyli typowe szwedzkie piwo, kosztowało w knajpie 39 koron, o ile dobrze zrozumiałam, to po którejś godzinie wieczorem ceny są wyższe. Oczywiście ja kupowałam to piwo już po tej godzinie, bo było koło północy, w pubie, którego nie mogłyśmy znaleźć, ze szwedzko- włoskimi znajomymi koleżanki, z którymi nie mogłyśmy się najpierw spotkać... ;)
Na razie na tym kończę, nie wiem, czy będzie więcej notek ze Szwecji, bo wyjazd coraz bardziej osuwa się w przeszłość. Ogólnie czerwiec był dla mnie pracowitym miesiącem, wyjazd na działkę, Szwecja, na początku lipca wesele i szykowanie się do niego (dobrze, że sukienka z Mosquito pasuje!), teraz za tydzień mam kolejne wesele, do tego praca, a urlopu na razie nie widać. No ale nie narzekam, bo nie wie nikt, co się może stać, nie wie nikt, co się jeszcze zdarzy...

Zacznę od napitków. Picie w Szwecji jest bardzo drogie, aż strach pomyśleć, co muszą robić szwedzcy alkoholicy- fińscy mają łatwiej, bo można promem do Tallina do AlkoBiedronki. Przynajmniej, jak się mieszka w Helsinkach. Czy jakoś tak...
Pierwszym napitkiem jest cydr za 60 SEK (tak!), ale cenę może usprawiedliwiać miejsce, gdze go piłyśmy, a mianowicie były to ławeczki nad morzem na Sodermalm, koło hotelu Hilton. Z ławeczek roztaczał się absolutnie bezcenny widok na zachód słońca i w sumie mogłabym nawet pić wodę za 60 SEK, żeby taki widok móc podziwiać. No dobra, mogłabym go też podziwiać o suchym pysku, ale wiadomo, o co chodzi...
![]() |
Biała noc |
for everything else- there is MasterCard |
Szwedzka specjalność to kannebulle, czyli drożdżowe bułeczki z cynamonem. Oczywiście przy niewielkim nakładzie pracy można takie bułeczki upiec samemu w Polsce i zapłacić o wiele mniej. Można też kupić mrożone w Ikei, upiec i nadal będzie taniej, ale już się umawialiśmy, że o cenach w Szwecji nie dyskutujemy. Bułeczkę kupiłam wieczorem tego samego dnia w Pressbyranie (A z kółeczkiem!) przy stacji metra Slussen. Pewnie leżała tam już kilka godzin, więc nie była super świeża, ale była dobra, posypana cukrem i z cynamonowym nadzieniem. Jedzenie bułeczek urozmaicił nam pan, kłócący się z ochroniarzami, którzy go wywalali z metra, a on cały czas wracał, a jak go wywalili po raz kolejny, to zaczął na nich kląć w idealnej polszczyźnie, aż bałam się do Oli po polsku mówić, żeby nie usłyszał :P
Właśnie, będąc w temacie metra poświęcę kilka słów na metro, infrastrukturę i architekturę Sztokholmu.
O Morby już pisałam, stare miasto jest oczywiście piękne, ale centrum Sztokholmu wywarło na mnie średnie wrażenie. Jeśli się przyjrzeć dokładnie, to widać, że bardzo wiele budynków pochodzi z poprzedniego wieku, w stylu lat 70, 80, coś w stylu Rotundy i starego Universalu w centrum Warszawy. Miałam wrażenie, że to miasto było zawsze bogate, dlatego mają dużo budynków z zeszłego wieku, których u nas nie budowano aż tyle, bo była bida, i dlatego paradoksalnie wygląda to brzydko i staro. Metro w Sztokholmie oczywiście jest dużo większe od naszego, ale sprawia dużo gorsze wrażenie. Stacja Slussen została otwarta chyba w 1978 roku, a więc jej wystrój ma 38 lat i nie ma możliwości, żeby teraz wyglądał ładnie. Pierwsze kroki w Sztokholmie zrobiłam na dworcu T- centralen, najpierw szłyśmy piękną halą, potem pięknymi korytarzami, potem kolejną piękną halą, drzwi obrotowe, schody ruchome...
A potem zjechałyśmy na peron metra i tam poczułam się jak na Dworcu Centralnym, taki sam wystrój i zapach, z tą różnicą, że w Warszawie na dworcu nie ma tylu imigrantów! W Sztokholmie są niesamowite ilości kolorowych ludzi, zwłaszcza w centrum, w metrze itd. Na oko bym szacowała, że to jakieś 30- 40 % ludności, przynajmniej tej ludności, którą widziałam.
w tle hala Globe |
Komentarze
Nie polecam flagowego piwa tureckiego Efes (Marmara lepsza) ani syryjskiego na B-coś, choć pewnie w obecnej sytuacji i tak go nie produkują.
Prześlij komentarz
Twoja opinia jest dla nas cenna i pomaga nam w samorozwoju.