O pędzlu czarnym koszmarnym
Pędzel kupiłyśmy hen hen dawno temu, za jakieś 5zł, w porywach może do 7, ( w zwykłej drogerii, nie miał chyba żadnej marki) ale na pewno nie więcej, niż magiczny kupon z Mieszkiem I. Pedzel dzielnie mi służył od tamtej pory, może był trochę drapak, ale no trudno, jest taki, jaki jest, po co mi lepszy?
Aż pewnego pięknego dnia przypomniałam sobie, że pędzle się myje. Aha, no czytałam gdzieś o myciu pędzli, myje się w szamponie, potem się suszy i git. Nio to może ja też spróbuję umyć mój pędzel, bo nigdy go nie prałąm, to nie wiadomo, ile tam brudu już narosło.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam.
Wzięłam kubeczek po jogurcie, wzięłam szampon Babydream, rozmieszałam z wodą i chlup pędzel do środka! Pomieszałam pędzlem dwa razy i w kubeczku stała się woda ciemna, jak noc listopadowa. Podejrzane, nie takiego efektu się spodziewałam. Raczej myślałam, że będzie koloru cielisto- pudrowego, ale nie czarne, jak atrament!
Podejrzliwie zmieniłam wodę, efekt się powtórzył. Zmieniłam wodę i dosypałam proszku do prania- znó to samo. Przy piątym płukaniu dalej efekt był taki sam O_o
Tu- jakby ktoś chciał się dokładniej przyjrzeć czarnej wodzie i czarnemu pędzlowi.
Ja wiem, że nie był to najlepszy pędzel do makijażu na świecie, ale jednak zbiera mi się na emesis, jak pomyślę, że się tym miziałam po twarzy przez kilka lat. Malowałam trochę akwarelami i ten pędzel był naprawdę mocniej napigmentowany, niż niejadna czarna farba akwarelowa!
Strasznie przeżycie. Oczywiście już mieszka w koszu na śmieci, a ja kupiłam sobie pędzel z Ecotools, w nagrodę za zdanie egzaminu teoretycznego na PJ.
Lekcja z tego płynie taka: myjcie pędzle dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny!
Komentarze
Prześlij komentarz
Twoja opinia jest dla nas cenna i pomaga nam w samorozwoju.